Fotografując to miejsce, starałam się (na tyle ile to możliwe) nie zostawić po sobie śladów obecności. Nie dotykałam przedmiotów, nie aranżowałam w żadnen sposób „scenerii”. Wnętrza uwiecznione w zastany sposób. Natomiast przyznaję się do przypadkowego schrupania pod butem jakiejś butelki / słoika. Mówią, że dom jest nawiedzony. Nic przykrego mnie tamże nie spotkało. Natomiast kilka opuszczonych domów fotografowałam i przyznam, że pierwszy raz wyszłam dość blada na twarzy… Specyficzne przeżycie. Dom powoli zabiera przyroda – pająki, mchy, roślinność… Mimo tego nadal czuć ludzką obecność.

*zdjęcia nie służą jako zachęta do odwiedzin; potencjalny gościu: wchodzisz na własną odpowiedzialność!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.